Krzysztof punkt 8.00 dotarł do pracy. Tak właściwie działo się codziennie. Był
cholernie punktualnym facetem, niestety była to jego jedna z niewielu zalet,
jakie posiadał. Z zewnątrz wydawał się miłym, pracowitym i ciepłym człowiekiem.
Niestety były to tylko pozory. Tak naprawdę Krzysztof miał swoje ciemne, gorsze
oblicze. Każdego dnia, ukrywając się przed wścibskimi oczami swoich
współpracowników, dłubał w nosie. Teraz też, jadąc windą, z lubością w nim
dłubał. Niestety robił to zbyt intensywnie i wychodząc z widny, zauważył, iż z
nosa cieknie krew. Parę kropel spadło na jego nieskazitelnie czystą białą
koszulę. Na
okoliczność takich zdarzeń był przygotowany. Wyciągnął z kieszeni
watę i wepchnął ją do lewej dziurki w nosie. Niestety na koszuli zostały plamki
krwi, z którymi nic nie dało się zrobić. Jednak i na to był przygotowany.
Poszedł do łazienki, wyciągnął zapasową koszulę ze swojego nesesera i założył
ją. Ponownie wyglądał jak idealny pracownik biurowy. Zadowolony z siebie w
końcu dotarł do swojego pokoju, w którym intensywnie już pracowali jego
współpracownicy, Wiesiek, Janek oraz Ania. Krzysztof siadł przy swoim biurku,
odpalił komputer. Nad swoim uchem usłyszał szept Wieśka.
- Ciało z piwnicy znikło.
Adam podrapał się po głowie. Tego się nie spodziewał. Raczej nie jest możliwe, aby przez nieuwagę zostało wyrzucone przez sprzątaczkę. Pies ważył z 50 kg i nie wydawało mu się, by ktoś go miał wyrzucić, tym bardziej, iż miał na nodze przymocowaną kartkę: „nie ruszać” Więc co u diabła się stało?
- Jak to nie ma? Pytałeś Ani?
Przez plecy Wieśka przeszły ciarki. Wiadomo, iż Ania nie może nic wiedzieć.
- Zwariowałeś, jak bym się jej spytał, co wszyscy w biurowcu by wiedzieli, iż zabijamy psy. Wiesz, jakby na nas patrzyli, jak na jakichś psycholi.
- Możecie tak nie szeptać? – odezwał się Janek – Jak macie coś do powiedzenia, to mówcie głośno.
Mogli się tego spodziewać. Szeptanie o czymś w biurze, nie mogło się inaczej skończyć. Adam postanowił ratować sytuację.
- Zastanawiałem się, czy czasem nie wezwać policji.
Ania zbladła, skąd oni u licha wiedzą. Zawsze starała się być cholernie ostrożna, a oni coś podejrzewają. Na domiar złego, do pokoju weszło dwóch policjantów.
- Dzień Dobry. Nie wiem, czy już państwo wiedzą, ale stała się straszna rzecz w państwa biurowcu. Musimy przeszukać każde z pomieszczeń. To jest jedynie rutynowa kontrola.
Całą czwórkę jakby wmurowało. Skąd cholera policja. Pierwszy zareagował Wiesiek.
- Czy mogę wyjść na chwilę do ubikacji. Straszenie mnie kręci w brzuchu i obawiam się, iż nie wytrzymam zbyt długo.
Mówiąc to, Wiesiek zaczął wyciągać ze swojej szuflady tabletki z amfetaminą i dyskretnie poupychał je w kieszeni spodni. Miał ich około 50, co oznaczało, dla niego wielkie nieprzyjemności.
- Proszę, jeżeli pan musi, to proszę iść.
Wiesiek odetchnął z ulgą. Nic innego nie mogli na niego znaleźć, więc jak tylko pozbędzie się amfetaminy, to będzie czysty. Niestety odezwała się Anna.
- W ubikacji, nie ma papieru toaletowego.
Powiedziała to drżącym z emocji głosem. W pokoju zaległa cisza, nawet wentylatory z komputerów zamarły. Policjanci spojrzeli po sobie, u nich zawsze był papier toaletowy. A tutaj niby wielka korporacja, a nie mają papieru. Ania tymczasem kontynuowała.
- Mam chusteczki higieniczne. Weź je wszystkie.
Ania wzięła karton, na którego wierzchu leżały chusteczki i wręczyła je oszołomionemu Wieśkowi. Na czole Ani pojawiły się kropelki potu. Niech ten durny Wiesiek weźmie w końcu, to pudło.
- Ja naprawdę już muszę. – nie czekając na odpowiedź, wybiegł z biura.
Krzysztof patrzył z niepokojem na policjantów. Policjanci tymczasem szafa po szafie sprawdzali zawartość. Nie znajdowali tam nic podejrzanego. W końcu odezwali się do Krzysztofa.
- Proszę jeszcze otworzyć neseser.
Krzysztof otworzył swój neseser, w którym była m.in. jego koszula.
- Czy możemy ją zobaczyć?
Policjant nie czekając na odpowiedź, wziął koszulę, rozłożył ją i jego oczom ukazały się plamy krwi.
- Tego właśnie szukaliśmy. Pójdzie pan z nami.
- Ciało z piwnicy znikło.
Adam podrapał się po głowie. Tego się nie spodziewał. Raczej nie jest możliwe, aby przez nieuwagę zostało wyrzucone przez sprzątaczkę. Pies ważył z 50 kg i nie wydawało mu się, by ktoś go miał wyrzucić, tym bardziej, iż miał na nodze przymocowaną kartkę: „nie ruszać” Więc co u diabła się stało?
- Jak to nie ma? Pytałeś Ani?
Przez plecy Wieśka przeszły ciarki. Wiadomo, iż Ania nie może nic wiedzieć.
- Zwariowałeś, jak bym się jej spytał, co wszyscy w biurowcu by wiedzieli, iż zabijamy psy. Wiesz, jakby na nas patrzyli, jak na jakichś psycholi.
- Możecie tak nie szeptać? – odezwał się Janek – Jak macie coś do powiedzenia, to mówcie głośno.
Mogli się tego spodziewać. Szeptanie o czymś w biurze, nie mogło się inaczej skończyć. Adam postanowił ratować sytuację.
- Zastanawiałem się, czy czasem nie wezwać policji.
Ania zbladła, skąd oni u licha wiedzą. Zawsze starała się być cholernie ostrożna, a oni coś podejrzewają. Na domiar złego, do pokoju weszło dwóch policjantów.
- Dzień Dobry. Nie wiem, czy już państwo wiedzą, ale stała się straszna rzecz w państwa biurowcu. Musimy przeszukać każde z pomieszczeń. To jest jedynie rutynowa kontrola.
Całą czwórkę jakby wmurowało. Skąd cholera policja. Pierwszy zareagował Wiesiek.
- Czy mogę wyjść na chwilę do ubikacji. Straszenie mnie kręci w brzuchu i obawiam się, iż nie wytrzymam zbyt długo.
Mówiąc to, Wiesiek zaczął wyciągać ze swojej szuflady tabletki z amfetaminą i dyskretnie poupychał je w kieszeni spodni. Miał ich około 50, co oznaczało, dla niego wielkie nieprzyjemności.
- Proszę, jeżeli pan musi, to proszę iść.
Wiesiek odetchnął z ulgą. Nic innego nie mogli na niego znaleźć, więc jak tylko pozbędzie się amfetaminy, to będzie czysty. Niestety odezwała się Anna.
- W ubikacji, nie ma papieru toaletowego.
Powiedziała to drżącym z emocji głosem. W pokoju zaległa cisza, nawet wentylatory z komputerów zamarły. Policjanci spojrzeli po sobie, u nich zawsze był papier toaletowy. A tutaj niby wielka korporacja, a nie mają papieru. Ania tymczasem kontynuowała.
- Mam chusteczki higieniczne. Weź je wszystkie.
Ania wzięła karton, na którego wierzchu leżały chusteczki i wręczyła je oszołomionemu Wieśkowi. Na czole Ani pojawiły się kropelki potu. Niech ten durny Wiesiek weźmie w końcu, to pudło.
- Ja naprawdę już muszę. – nie czekając na odpowiedź, wybiegł z biura.
Krzysztof patrzył z niepokojem na policjantów. Policjanci tymczasem szafa po szafie sprawdzali zawartość. Nie znajdowali tam nic podejrzanego. W końcu odezwali się do Krzysztofa.
- Proszę jeszcze otworzyć neseser.
Krzysztof otworzył swój neseser, w którym była m.in. jego koszula.
- Czy możemy ją zobaczyć?
Policjant nie czekając na odpowiedź, wziął koszulę, rozłożył ją i jego oczom ukazały się plamy krwi.
- Tego właśnie szukaliśmy. Pójdzie pan z nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz