Pewnego dnia mama zawołała swoją ukochaną córeczkę.
– Czerwony Kapturku, choć tutaj szybko.
Czerwony Kapturek niechętnie odłożył tablet i poszedł do kuchni,
skąd dobiegał głos matki.
– Słucham mamusiu.
– Córeczko, jesteś już duża i wiele się już
nauczyłaś, a niestety jestem w dużym kłopocie. Moja mama a twoja ukochana babcia
zachorowała, a była umówiona u ortodonty. Miała odebrać sztuczną szczękę. Ja
niestety nie mogę pójść, gdyż wizyta jest umówiona jutro na godzinę trzecią,
kiedy będę w pracy. Babcia ma grypę, więc i ona nie pójdzie. Gdyby chociaż
miała swoją starą szczękę, to przełożylibyśmy wizytę. Niestety dzwoniła
wczoraj, iż szczęka pękła i oprócz kaszek nic innego nie jest w stanie jeść.
– Mamuś, ale kaszki są bardzo dobre.
–dziewczynka spróbowała wymigać się od wizyty u ortodonty.
– Dziecko, nie przerywaj – Mama fuknęła na
córkę i spokojnie kontynuowała. – I tutaj mam prośbę do ciebie. Jak jutro
będziesz wracała ze szkoły, to po drodze wstąpisz do ortodonty, odbierzesz
szczękę i zaniesiesz ją babci.
Czerwonemu Kapturkowi prośba mamy nie podobała
się zupełnie. Dlatego też ponownie spróbowała się wymigać.
– Mamo, ale po drodze do ortodonty jest duży
park, a ja boję się nim chodzić.
Dziewczynka sprytnie zagrała na uczuciach
matki, jednak ona niewzruszona odpowiedziała.
– Czerwony Kapturku będzie jeszcze jasno,
dodatkowo po parku chodzi wiele ludzi, więc z pewnością nic ci się nie stanie.
– Mamo, ale od ortodonty do domu babci jest
las. Ja się boję lasu.
Błagalne spojrzenie oraz cichutki żałosny
głosik niejednego zmusiłby do ustępstwa. Jednak matka dobrze znała zagrania
córeczki i zignorowała jej próby.
– Oj córeczko kochana. Lasek ten jest krótki,
a że będzie dzień, to nic złego nie może ci się przydarzyć.
Czerwony Kapturek widząc, iż nic nie jest w
stanie wskórać, przytaknęła tylko i zrezygnowana poszła do swojego pokoju.
Kolejny dzień przywitał wszystkich wyśmienitą
pogodą. Rodzice Czerwonego Kapturka wyruszyli do pracy, po drodze podrzucając
córkę do szkoły. Jako że Czerwony Kapturek słuchał swoich rodziców, po lekcjach
poszedł do ortodonty. Wchodząc do parku,
dziewczynka poczuła, iż ktoś się jej przygląda. Niedługo potem na ścieżce
zobaczyła starego wilka. Już chciała uciekać, gdy usłyszała jego głos.
– Nie uciekaj Czerwony Kapturku, nic ci
przecież złego nie zrobię. Zobacz jestem już bardzo stary i nie mam żadnego
zęba.
Dziewczynka z uwagą spojrzała na wilka.
Rzeczywiście w jego paszczy nie było żadnego zęba. Momentalnie strach minął
zastąpiony uczuciem współczucia.
– A co ci się stało, stary wilku?
Spłoszony wilk popatrzył na Czerwonego
kapturka. Głupio mu było mówić o swojej przygodzie, jednocześnie nie chciał
zniechęcić do siebie tej przesympatycznej dziewczynki.
– Słuchaj, jak się lepiej poznamy, to ci
opowiem moją historię –odpowiedział Wilk i zmienił temat. – A dokąd idziesz
Czerwony Kapturku?
– Do ortodonty – odpowiedziała i momentalnie
chwyciła się za buzię.
– A po co tam idziesz? – Wilk kontynuował
zadawanie pytań.
Czerwony Kapturek wgapiał się w wilka i nie wiedział co robić. Czy może temu staremu
zwierzakowi mówić o wszystkim, czy też lepiej ugryźć się w język. Wybrał to
pierwsze rozwiązanie.
– Po nowe zęby dla babci.
Taka odpowiedz
zdziwiła wilka i jednocześnie ucieszyła. Wyglądało na to, iż ludzie
umieją odzyskać zęby. Może i jemu się uda?
– Mogę iść z tobą?
Czerwony Kapturek machnął ręką na zwierzaka i
razem poszli do ortodonty. Już mieli wejść do środka, gdy przez głowę
dziewczynki przebiegła niepokojąca myśl. Przecież nie może wejść do ortodonty z
wilkiem, nie mogła go także zostawić na ulicy. Rozejrzała się i zauważyła, iż
naprzeciwko gabinetu ortodonty otworzony został nowy ciucholand. W jej głowie
pojawił się chytry plan.
– Wilku, schowaj się tutaj za murkiem i czekaj
na mnie. Wrócę za chwilkę, a twoje wielkie oczy pewnie z zachwytu wyjdą z
orbit.
Czerwony Kapturek zaśmiał się i pobiegł do
ciucholandu, gdzie kupił ubranie najbardziej odpowiednie dla wilka.
– Widzisz wilku, już jestem. Ubieraj się żwawo
i idziemy do ortodonty.
Wilk do tej pory nigdy nie nosił ubrania,
toteż włożenie na siebie ciuszków przygotowanych przez dziewczynkę zajęło
całkiem sporo czasu i jak się okazało wymagało także jej pomocy. W końcu jednak
efekt przerósł najśmielsze oczekiwania dziewczynki i mogli z czystym sumieniem
wejść do ortodonty.
– Dzień dobry. Przyszłam po szczękę mojej
babci Hani.
Ortodonta spojrzał na dziewczynkę i uśmiechnął
się. Lubił, jak dzieci pomagały rodzicom.
Dziwił go jednak towarzysz dziewczynki, który na pierwszy rzut oka wyglądał
okropnie. Jego bezzębny uśmiech niestety nie dodawał mu uroku. Póki co
zignorował towarzysza dziewczynki i przywitał się z nią.
– Dzień dobry Czerwony Kapturku. Oto szczęka
twojej babci.
Wilk łakomie patrzył na nią. Mimo iż zęby w
sztucznej szczęce nie były zbyt wielkie, to i tak zdecydowanie poprawiłyby mu
komfort życia. Jakież było jego zaskoczenie, gdy wkładając rękę do kieszeni
spodni, poczuł pieniądze. A było ich całkiem sporo. Zdobył się na odwagę i
także podszedł do ortodonty.
– Przepraszam, a czy i ja mógłbym dostać nową
szczękę? Proszę, tyle pieniędzy mogę
dać. – Wilk uśmiechnął się, wręczając nieznajomemu zwitek banknotów.
Ortodonta spojrzał z nieufnością na nowego klienta.
On był jakiś dziwny. Dodatkowo ta jego twarz cała zarośnięta, ledwie
przypominająca ludzką. Przeniósł wzrok na zwitek banknotów oceniając, iż może
być z tysiąc złotych. Niby niewiele, ale zawsze coś. Podrapał się po łysej
głowie, myśląc co zrobić, by te pieniądze zmieniły właściciela, nie ponosząc
przy tym zbędnego wysiłku. Przypomniał sobie o szczęce, która nie została
odebrana przez klienta, o którego przedwcześnie upomniała się kostucha. Uśmiechnął
się do siebie. Pozbędzie się kłopotu i zadowoli tego dziwaka.
– Oczywiście. Proszę usiąść na fotelu.
Wilk grzecznie usiadł na fotelu i rozdziawił
paszczę. Ortodonta zszokowany ocenił jej wielkość i z obawą włożył szczękę do
paszczy wilka. Niestety była zbyt mała. Nie zniechęcił się tym i zaczął ją przerabiać.
Co prawda między zębami pojawiły się znaczne dziury, ale dla klienta było to i
tak lepsze niż nic. Po godzinie szczeka była gotowa. Ortodonta zadowolony
patrzył na swoją pracę. Nigdy wcześniej nie musiał dopasowywać sztucznych
zębów, do tak wielkiej paszczy. Efekt był jednak zadowalający. W końcu odezwał
się do pacjenta.
– Proszę teraz spojrzeć w lusterko, czy
wszystko panu pasuje.
Wilk poruszył szczęką, spojrzał w lustro i
jedna rzecz od razu rzuciła mu się w oczy.
– A czy nie mógłbym mieć większych kłów?
Zaskoczony ortodonta spojrzał na zarośniętego
typka. Dotychczasowi Klienci, życzyli sobie, by kły były jak najmniejsze.
Dlaczego on chce odwrotnie? Nie tracąc jednak rezonu, odpowiedział.
– Niestety proszę Pana, ale na duże kły trzeba
wiele więcej pieniędzy. Jeżeli pan będzie je posiadał, to proszę przyjść i
poprawimy uzębienie.
Wilk wiedział, iż więcej pieniędzy mieć nie
będzie. Mimo wszystko był zadowolony z wizyty. Po raz pierwszy od ponad dwóch
lat będzie mógł porządnie zjeść. Na razie grzecznie pożegnał się z ortodontą i
wraz z Czerwonym Kapturkiem poszli w kierunku domu babci. Po drodze był jednak
las za którym wilk nie przepadał. To tam właśnie ponad dwa lata temu stracił
swoje zęby.
– Czerwony Kapturku, czy słyszałeś może odgłos
barana? – odezwał się Wilk
– Oj wilku, żarty sobie stroisz. W lesie nie
mieszkają żadne barany. One pasą się na łące.
Nie przekonały go jednak słowa Czerwonego
Kapturka. Wyraźnie słyszał odgłos barana. I teraz znowu.
– A teraz słyszałaś?
Czerwony Kapturek faktycznie usłyszał głos
barana, ale czy to jest coś złego, że baran chodzi sobie po lasku.
– Słyszałam no i co z tego?
Wilk chwilę milczał. A gdyby tak skradać się
za drzewami?
– Czerwony Kapturku, jeżeli ci życie miłe, to
zejdź ze mną ze ścieżki. Tam czeka na nas zły baran. Nie może nas widzieć. Znam
skrót do babci, więc cię tam zaprowadzę.
W tym momencie Czerwony Kapturek przypomniał
sobie bajkę o wilku. W tej bajce też była mowa o jakichś skrótach. A potem była
tragedia. Wilk zjadł babcię, a później dziewczynkę. Tylko dzięki dzielnemu
myśliwemu babcia i dziewczynka zostały uratowane. Teraz historia zatoczyła koło.
Ona szła z wilkiem przez las do chorej babci. Uzmysłowiwszy sobie grozę
sytuacji, odsunęła się od wilka i stanowczo powiedziała.
– Wilku, jak chcesz, to sobie idź swoimi
skrótami, ja wolę iść ścieżką, gdyż to jest najkrótsza droga.
Niestety w wilku wygrała jego tchórzliwa
natura i momentalnie schował się w lesie, pozostawiając Czerwonego Kapturka na
ścieżce. Dziewczynka widząc, iż wilk czmychnął, zaczęła szybko biec w kierunku
domu babci. Musiała ją ostrzec przed złym wilkiem. Biegła ile miała sił w
nogach i z pewnością byłaby przed wilkiem, gdyby nie fakt, iż przed nią pojawił
się ogromny, zły baran. Beknął przeraźliwie i ruszył w jej kierunku.
Dziewczynkę zamurowało i stanęła jak wryta, patrząc na zbliżającą się rogatą
bestię. Baran natomiast biegł coraz szybciej, nisko trzymając głowę ozdobioną rogami
o ogromnych rozmiarów. Chciał ją staranować, a lubił to robić. Pamiętał, jak
kiedyś niespodziewanie staranował wilka, w wyniku czego stracił on wszystkie zęby.
Teraz staranuje tę dziewczynkę ubraną na czerwono.
Niespodziewanie zza krzaków wyskoczył wilk,
rzucając się na dziewczynkę. Tylko dzięki jego interwencji Czerwony Kapturek
przeżył. Tymczasem baran wyhamował, obrócił się i ponownie ruszył. Tym razem jego
celem był wilk. Wilk widząc szarżę barana, zaczął uciekać, jednak odstęp między
baranem, a wilkiem był coraz mniejszy. Wilk widząc, iż nie ma szans uciec,
skręcił w kierunku wielkiego dębu, momentalnie się na niego wspinając. Baran
zaś z całym impetem walnął w pień. Po chwili poczuł na sobie wilka, wbijającego
nowe zęby w jego ciało. Czuł, że to jest jego koniec i w ostatnim przebłysku
świadomości zadał sobie pytanie, dlaczego ten wilk miał zęby, przecież
własnoręcznie mu je wybił. Nie dane mu było jednak rozwiązać tej zagadki, gdyż
wilk przegryzł mu tętnicę, co momentalnie spowodowało jego śmierć.
Stary wilk natomiast zapomniał o Czerwonym Kapturku,
biegnącym do domu babci. Dla wilka rozpoczęła się uczta, tym milsza, iż była to
baranina z barana, który tak bardzo zniszczył jego reputację. Teraz miał
nadzieję na jej odzyskanie. Dlatego też skończywszy posiłek, poszedł w kierunku
domu babci. Zatrzymał się przed drzwiami i zapukał.
– Kto tam? – odezwał się głos zza drzwi.
– To ja Czerwony Kapturek. Otwórz mi babciu.
Dalej nie będę pisał, bo resztę bajki pewnie
już znacie.
Ładne to opowiadanie. Ale uważam, że wystarczyłoby aby Czerwony Kapturek miał zawsze przy sobie np. sekator https://www.alpina-garden.com/pl/271302104-a21-aht-20-li-kit.html :D
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz
OdpowiedzUsuń