niedziela, 5 kwietnia 2020

Trzy dni

– Wstawaj kochanie, spóźnisz się do pracy.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokół. Niby wszystko znajome, ale takie obce, nierealne. I ta kobieta. Żona? Czy coś jest ze mną nie tak?

– No już, wstawaj, śniadanie gotowe. Muszę lecieć. – Pocałowała mnie w policzek i wyszła.

Powoli zwlekłem się z łóżka i rozejrzałem się wokół. Z prawej strony stała stara zabytkowa szafa, przyozdobiona płaskorzeźbą anioła zstępującego na ziemię. Z lewej stał mały stolik, na którym znajdował się budzik. Dlaczego wydawało mi się to tak diabelnie nierzeczywiste?

– I słusznie.

Do moich uszu doszedł ledwie słyszalny szept.

– Czy ktoś tu jest?

Odpowiedziała złowroga cisza. Zebrałem się w sobie i poszedłem do kuchni, gdzie czekało skromne śniadanie. Usiadłem przy stole i spojrzałem na dwa jajka sadzone, które jakby wpatrywały się we mnie, tymi swoimi żółtymi oczami. Straciłem na nie ochotę, wypiłem więc trochę letniej herbaty, zjadłem bułkę z masłem i na tym zakończyłem posiłek. Jajka wciąż patrzyły. Z wyrzutem? Z pretensją? Zaniepokojony czym prędzej wstałem od stołu. Zamierzałem wyjść, gdy zorientowałem się, iż na drzwiach kuchennych wisi mój garnitur, a mógłbym przysiąc, że chwilę temu go tam nie było. Do moich uszu ponownie doszedł cichutki głosik.

– Partactwo.

– Czy ktoś tu jest?

Odpowiedziała cisza. Stałem przed lustrem i poprawiałem krawat. Tym razem nie zastanawiałem się, dlaczego jestem już ubrany. Ten dzień był dziwny, bardzo dziwny.

– Trzy dni.

Zignorowałem szept, prawdopodobnie dobiegający z głowy. Wychodząc z domu momentalnie oślepiło mnie słońce, ale nie czułem jego promieni słonecznych. Wiosna, pora roku na którą zawsze się cieszyłem. Tylko kiedy to było? Zawsze? Troszkę jakbym wyrwał się z mroku codzienności, nie pojmując co się wokół mnie dzieje. Wciągnąłem powietrze, uśmiechnąłem się i postanowiłem iść do pracy pieszo. Chwilę później zatrzymałem się przy leżącym na chodniku mężczyźnie. Początkowo zamierzałem go zignorować, ale coś kazało mi się zatrzymać i sprawdzić, czy potrzebuje pomocy.

– Proszę pana, czy wszystko w porządku? – zapytałem, delikatnie potrząsając mężczyzną.

Facet powoli wstał, uśmiechnął się i spojrzał przenikliwie.

– Jedynie słuchałem. Będzie dobrze.

– O co chodzi? – spojrzałem na niego, na jego pożółkłe spodnie i czerwony sweter. On był nierzeczywisty, nierealny, jakby nie z tego świata.

– Wszystko będzie dobrze, może pan iść. – Poklepał mnie przyjacielsko po plecach i odszedł.

Stojąc przed szefem, nie mogłem pojąć dlaczego nagle znalazłem się w pracy. Przecież ledwie chwilę temu byłem na dworze przed domem. Skupiłem się i powoli dochodziły do mnie jego słowa.

– … dlatego też postanowiłem pana awansować, co oczywiście wiąże się z wyższym wynagrodzeniem oraz zwiększeniem zakresu obowiązków.

Czy mam Alzheimera? Skąd taki przeskok?

– Nie spodziewałem się, nie wiem co powiedzieć – próbowałem sensownie odpowiedzieć.

– Kochanie wstawaj, czas do pracy, ja muszę iść.

Mijanie się z ukochaną, stało się niechcianą, ponurą codziennością, sprzedaną za garść srebrników. Błądząc w codzienności, dusiłem miłość i szczęście. Desperacko chwyciłem ją za rękę, próbując ją zatrzymać.

– Czy my mamy dzieci?

Wyczułem w niej paniczny strach. Czego się bała?

– Powiedz! – krzyknąłem, dziwiąc się swojej gwałtowności. 

– Tak, oczywiście, że mamy, są u twoich rodziców. Możesz mnie puścić! To boli.

Zapomniałem o dzieciach! Szok i niedowierzanie zapanowało nade mną. Puściłem rękę żony i spojrzałem w jej oczy, które zmieniły swoją barwę z jasnozielonych na brązowe.

– Możesz pokazać mi zdjęcie?

– Jakie zdjęcie?

Usłyszałem niski głos. Siedziałem w fotelu i wpatrywałem się w łysiejącego, starszego faceta ubranego w biały fartuch.

– Gdzie jestem?

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Cichutki głosik oznajmił.

– Dnia drugiego.

Lekarz patrzył na mnie z niepokojem.

– Przyszedł pan do mnie, informując o problemach z pamięcią – westchnął. – A widać, jest z tym spory problem. Dałem skierowanie na dalsze badania. – Ponownie zrobił pauzę i patrzył się na mnie z litością. –  Czy ma pan rodzinę, kogoś kto mógłby się panem zająć?

Jedynie pokręciłem głową. Lekarz natomiast kontynuował.

– Jeżeli pan chce, to odprowadzę do gabinetu psychologa.

– Nie to nie jest potrzebne, poradzę sobie.

– Dnia trzeciego.

Cholerny szept. Podkuliłem nogi i zacząłem płakać.

– Kochanie, czy coś się stało? Może zostań w domu.

Znowu byłem w łóżku! Tym razem nie próbowałem zatrzymać żony, jeżeli faktyczne nią była. Musiałem się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Wziąłem komórkę, włączyłem nagrywanie i położyłem na nocnym stoliku. Chwilę później znalazłem się w kuchni i byłem świadomy. Natychmiast wróciłem do sypialni, chwyciłem telefon i odtworzyłem nagrany obraz. Tam nic nie było!

– Dnia trzeciego – szept dobiegający ze wszystkich stron.

Było nagranie, tylko nie było tam mnie!

– Dnia trzeciego – szept wdzierający się do umysłu.

Wybiegłem z domu i ruszyłem przed siebie.

– Dnia trzeciego.  

Wciąż i wciąż te same słowa wwiercające się w świadomość.

– Co się stało, Boże pomóż mi ! Co jest ze mną nie tak? – krzyczałem bezradnie.

– Nie patrz w prawo!

Co to za głosy? Czy to się dzieje naprawdę?! – Nie panowałem nad sobą, a rozpatrz rozsadzała serce.

– Dnia trzeciego.

Nagle usłyszałem pisk hamulców i huk dobiegający z prawej strony.

– Nie patrz w prawo!

Spojrzałem. Stałem nam martwym ciałem. Moim ciałem! Potrącił mnie samochód!

– Dnia trzeciego zmartwychpowstanie.

Odpłynąłem w niebyt.
..

Obudziłem się w błocie, a wokół znajdowało się  pełno jęczących, złorzeczących ludzi. Powoli wstałem i ruszyłem przed siebie. Pamięć wróciła, a ja czułem żal, że nie pożegnałem się z bliskimi. Zrozumiałem, iż otrzymany dar życia, został mi odebrany. „Nie znasz dnia ani godziny” i to jest prawda. Prawdą niestety jest też to, że nie wiemy, skąd przybyliśmy i dokąd zmierzamy. 

Utrata cielesnej powłoki pozwala na szersze spojrzenie na świat i poznanie prawdy. Nie każdy jednak umie się odnaleźć. To miejsce było miejscem odkupienia, On mi to powiedział. Pochyliłem się nad około pięcioletnią dziewczynką i przytuliłem ją. Moim zadaniem było dać tym wszystkim zagubionym duszom nadzieję, która w każdym z nich jeszcze się tliła. Byłem niosącym światło. W tym świecie to ja stałem się przewodnikiem i to ja miałem poprowadzić dusze w kierunku Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz