czwartek, 16 marca 2017

But


– Proszę państwa, chciałbym rozpocząć zebranie zarządu, ale coś tutaj paskudnie śmierdzi. Czy mogę się dowiedzieć, co jest przyczyną?

Olbrzym z wylewającym się poza spodnie brzuchem oraz czerwoną, okrągłą niczym piłka głową rozpoczął walne zgromadzenie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością PERKOS". Pytanie, jakie zawisło w przestrzeni, przejął nikomu nieznany Wiesiek. Wstał ze swojego miejsca i ku zaskoczeniu pozostałych stwierdził pewnym głosem.

– To ja.

Prezes spojrzał na niego zdegustowany. Nie kojarzył tego niskiego chudego typka, ubranego w drogi, czarny garnitur. Nie przeszkodziło mu to w wykazaniu swojej wyższości.

– Czy mam rozumieć, iż spotkanie zarządu tak bardzo pana zestresowało, że sfajdał się Pan w majty? – rubaszny głos prezesa przeszył powietrze i zamienił się w niemal histeryczny chichot.

Wszyscy na sali pokładali się ze śmiechu, jedynie Wiesiek zachował powagę, by spokojnie i rzeczowo odpowiedzieć.

– Nie, to nie o to chodzi – stwierdził, patrząc wprost w ledwo widoczne, małe oczka prezesa. 

Jego nalana twarz budziła w nim obrzydzenie, nie pozwalał jednak na uwidocznienie swoich uczuć.

– Czy mógłby pan jaśniej?

– Nie chciałbym państwu przynudzać, powiem tylko, iż na podeszwie mojego buta jest psia kupa.

Osoby siedzące najbliżej Wieśka odsunęły się od niego możliwie daleko, natomiast Anka wstała i otworzyła okno. Brzydziła się wszelakim brudem, a siedzenie przy tym typie było wręcz uwłaczające. Zawsze dbająca o wygląd oraz kondycję fizyczną, nie tolerowała niechlujstwa. Dlatego też po otwarciu okna, korzystając z okazji wybrała fotel znajdujący się możliwie daleko Wieśka. Do sali konferencyjnej wpadło tak bardzo potrzebne świeże powietrze. Członkowie zarządu wraz z naczelnym z prawdziwą przyjemnością wciągali je do płuc. Po chwilowym odprężeniu prezes kontynuował rozmowę.

– Czy nie wydaje się to panu mocno niestosowne?

Podjął dalszą rozmowę, chcąc Wieśka zmiażdżyć i ośmieszyć. Nieraz urządzał pokazówki, z których podwładni wychodzili ledwo żywi. Dzisiaj miał okazję zgnieść tego kurdupla, przy okazji wzbudzając strach u innych.

– Wydaje mi się, iż nie jest to zbyt szczęśliwe zdarzenie, ale kto z państwa nigdy nie wdepnął w psią kupę, niech pierwszy rzuci kamieniem – odparł Wiesiek, uśmiechając się pod nosem.

– Może i wszyscy wdepnęliśmy, ale nikt z nas nie przyszedł w takim stanie na zebranie zarządu – odparował prezes, spoglądając kpiąco na Wiesia.

– Widać u was nigdy nie zaszła zbieżność czasowa pomiędzy tymi zdarzeniami, a u mnie i owszem tak jest. Czy mógłby szef doprowadzić mojego buta do stanu, który wszystkim tutaj będzie odpowiadał?
Prezesa zatkało. Z trudnością łapał kolejne hausty powietrza, starając się opanować emocje. Pozostali zszokowani niecodziennym obrotem sprawy spoglądali to na Wieśka, to zaś na prezesa. Do tej pory nigdy nie byli w podobnej sytuacji.

– To co, mogę liczyć na wyczyszczenie mojego buta – niezrażony Wiesiek ponowił pytanie.

Po kilkunastu powolnych oddechach prezes na tyle się uspokoił, iż był w stanie wypowiedzieć dwa słowa, które dobitnie określały jego aktualny stan psychiczny.

– Spieprzaj stąd!

Wiesiek uśmiechnął się szeroko, przykucnął, powoli odwiązał sznurówki, zdjął zabrudzonego buta i jeszcze raz ponowił pytanie.

– To jak będzie, but będzie wyczyszczony?

Zebrani z obrzydzeniem spoglądali na zdjęty but, natomiast naczelny z trudem łapiąc oddech, zdał sobie sprawę, iż sytuacja wymknęła się spod kontroli, a on traci prestiż i szacunek. Wyciągnął telefon, wykręcił numer ochrony i wydał polecenie.

– Proszę natychmiast przyjść do sali konferencyjnej. Trzeba wyprowadzić z niej jednego delikwenta. – Roztrzęsionym z emocji głosem wydał polecenie.

– Czyli mam rozumieć, iż pan chce wyprowadzić z tej sali, nowego większościowego udziałowca spółki? – Wiesiek kpiąco spojrzał na wielką drgającą z emocji masę, która jeszcze chwilę temu mieniła się postrachem pracowników.

Wyprowadzony z równowagi prezes całkowicie bezradny i zdezorientowany, poczuł ostre kłucie w klatce piersiowej. Niemal teatralnie chwycił się za serce i przysiadł na krześle. Krwiście czerwony kolor jego twarzy w jednym momencie wyblakł i przybrał kolor biały. Jego oddech stał się płytki i świszczący, a usta poruszały się, nie wydając żadnego dźwięku.

– Pani Aniu, proszę wezwać pogotowie, możliwe że mamy zawał. Panie Arku proszę odwołać ochronę, raczej nie jest nam potrzebne dodatkowe zamieszanie. 

Jako pierwszy w nowej sytuacji jak zwykle odnalazł się Janek.

– To może ja wyczyszczę tego buta?

2 komentarze:

  1. XD! Dobre... Co zrobiło Ci korpo ;-)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Osiemnaście lat pracy i było dobrze. Jednak prywatnie jestem zdecydowanym przeciwnikiem wielkich korporacji, które w zakresie zysków działają jak w dobie dzikiego kapitalizmu (zarabiają krocie i unikają podatków) natomiast w przypadku strat pojawia się idealny komunizm (państwo da pieniądze, bo jak nie to będzie kłopot). Twory te psują szeroko pojęty rynek.

    OdpowiedzUsuń