czwartek, 17 grudnia 2020

Opowieść o stworzeniu

Siedział i patrzył na wymyśloną przez siebie istotę. Im intensywniej się w nią wpatrywał, tym była ona wyraźniejsza. Przemiana postępowała, drażniąc zmysły stworzyciela, który niepewien dzieła, w każdej chwili mógł je porzucić. Jednak niewidzialna więź zależności zawiązała się i nie było już odwrotu. Podszedł do mężczyzny i tchnął w niego życie, a ten spojrzał z niemym zdziwieniem. Dusza zagnieździła się w niedoskonałości, a ciało przejęło wszelkie myśli i odczucia. To właśnie materialna cząstka zapanowała nad nowym. Wszechmocny poczuł ból zawodu, jakby w jego serce zatopiono nóż.

– Stało się! – rozpaczliwie krzyknął, gdyż nie mógł zachować się inaczej. – To znowu się dzieje! – Słowa wyrywały się z ust, a w oczach pojawiły się łzy.

Rozpacz, a może i nieuchwytna nadzieja rozproszyła się po Edenie. Niechciana samotność dobiegła kresu, otwierając ograniczone możliwości inteligencji. Chciał i pragnął, by świat był czymś więcej niż pędem do wiecznego przekazywania życia kolejnym pokoleniom nierozumnych istot. Miał istotę, którą mógł w dowolny sposób kształtować, jednak czuł, umykającą szansę na upragnioną prawdziwość. Chciał doskonałości, a miał coraz mądrzejszego mężczyznę, który nie był i nie mógł być równorzędnym partnerem. Prowadzone spory były jałowe, a wokół brakowało barw.

Nieróżniące się od siebie dnie umykały, pozostawiając za sobą utraconą szansę. A on coraz bardziej pragnął życia, ale takiego prawdziwego, burzy, huraganu myśli i odczuć, porywających do nieustannego tańca. Po czasie zrozumiał, że brakowało cząstki, która mogła stanowić zapalnik nieodkrytego szaleństwa. Powoli zbliżył rękę do piersi Adama, zanurzył ją w jego ciele i wyciągnął jedno z żeber, zalążek inności, której nie potrafił wcześniej znaleźć. Pierwszy i ostatni ból stworzenia targnął Adamem, by z biegiem lat stać się jedynie niewyraźnym wspomnieniem. Cierpieniem, jakiego nie miał już zaznać żaden mężczyzna.

A ona już była, oferując idealne kształty i niezapomniane wrażenia. Nagi ideał spojrzał na Adama, całkowicie ignorując stwórcę. Ewa chwyciła mężczyznę za rękę i pewnym siebie głosem powiedziała.

– Chodźmy.

Każdy zakamarek raju uchwycił pierwsze słowa kobiety, które zatopiły się w zapomnianej historii ludzkości. Jazgot okolicznego ptactwa oraz odgłosy zwierząt rozniosły się po raju, witając kobietę, późniejszą przyczynę łez i szczęścia, szaleństwa i rozsądku. Pionki na szachownicy zostały ułożone i od tego dnia zaczęła się prawdziwa historia wypływających zewsząd emocji. Ewa, kwintesencja piękna, stała się obiektem pożądania, którego nie dało się spełnić całkowicie. Od dnia jej stworzenia, zapłonęła iskra inności, pociągająca do pokonywania jawnych bądź skrytych barier.

– Idź i zerwij owoc z drzewa zakazanego. – Usłyszała ni to głos, ni to syk i zamarła, a wraz z nią wszelkie żywe stworzenia. – Weź ze sobą Adama.

I ona poczuła, że musi to zrobić. Wolna wola zakwitła w nieskalanej piękności i pociągnęła do pierwszego tańca. Chciała czegoś więcej niż podsuwane przez stworzyciela możliwości, w końcu zakazany owoc smakuje najbardziej. Chwyciła rękę Adama i pociągnęła go za sobą. Obietnica nagości nęciła i kusiła, ale mężczyzna jeszcze tego nie wiedział. On nie żył na pograniczu snu i nie sięgał tam, gdzie wzrok nie sięga. Czuł jednak coś nieokreślonego i szalonego coś, co chciało przejąć nad nim kontrolę. Tańcząca nagość i z wolna falujące piersi, nie dawały wyboru. W tym przypadku wolna wola nie istniała! Adam przeciągał nieuniknione, zażarcie broniąc status quo. Jakże naiwna wiara we własne siły, w silną wolę, która topiła się pod dotykiem nagości. Jego atrybut twardo domagał się zerwania zakazanego owocu, a rozum ustępował miejsca nienazwanym uczuciom.

– On was nie widzi. – Usłyszeli szept i wolna wola czmychnęła jak wypłoszony królik, umykający przed pożądaniem.

Cały drżał, a drobinki kropel zrosiły płonące z pożądania ciało. Ona również to czuła, odkrywając pierwotne instynkty. Wbiła usta w jego wargi i delektowała się oszołamiającą ją bliskością. A on poznawszy zakazany owoc, spijał jej uniesienie i delikatnie wsunął się w ciepłą i uwalniającą od wszystkiego wilgotną, nieznaną krainą.

Oszalałe zmysły pływały w przestworzach, a każdy kolejny ruch przybliżał do chwilowego uwolnienia. Ekstaza stała się ich jednością, odbierającą jakąkolwiek kontrolę. Zatopieni w sobie z przyśpieszonymi oddechami i wydobywającymi się jękami, szukali ukojenia oszalałych zmysłów. Dygotali i płonęli, zachłannie odbierając otrzymany dar. Byli jak w transie narkotycznym, niczego nie widząc, odczuwając natomiast wszystko. Dwie idealnie do siebie pasujące połówki, oddawały siebie, w zamian otrzymując znacznie więcej. Szaleństwo i oddanie zatrzymały cały świat. Zmysły fruwały w nieoczekiwanym rozdaniu, nie zważając na zakłócenie odwiecznego porządku świata.

Aż w końcu fala życia popłynęła do odległych zakamarków ciała, stając się stworzycielem niewinności. Dwojga kochanków poczuło chwilową ulgę i radość z doznanego spełnienia. Jednak coś było nie tak. Pojawiło się nigdy nieznane wcześniej uczucie. Wstyd. Nagość stała się nieoczekiwanym problemem. Zerwali liście i po wielokrotnych próbach stworzyli pierwsze, niezbyt udane ubrania.

Takich właśnie zastał ich stworzyciel. Bez pytań, bez słów zrozumiał, iż sięgnęli po zakazany owoc. Poczuł ogromny smutek i żal, iż traci dzieło stworzenia. Nie mógł ich pozostawić w raju, a jedyne co mu zostało to pożegnać się i przestrzec przed prawdziwym życiem. I tak oto rzekł.

– Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. – Spojrzał na swoje dzieło i powiedział najostrzej, jak tylko mógł. – Nie możecie tutaj pozostać. Wynoście się!

W raju ponownie zagościł smutek, a Adam i Ewa wkroczyli w prawdziwe życie, zabierając ze sobą niewinność ukrytą w ciele kobiety.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz