Mietek snuł się po
mieszkaniu, czując bliżej nieokreślony niepokój. Mimowolnie położył rękę na
głowie i pod dłonią poczuł gładką skórę. Jego peruka zniknęła! Co mogło się
stać, iż nie zauważył tego wcześniej? Drżącym głosem zapytał.
– Kotku, wiesz może
gdzie jest moja peruka? Zaraz muszę iść do pracy, a jej nie ma.
Henia przestała
podśpiewywać i w pokoju nastała martwa, złowroga cisza. Coś było nie tak, ale
co?
Otrząsnęła się i
cichutko odpowiedziała.
– Nie było kabanosów
w sklepie, więc wzięłam kiełbasę myśliwską.
Głos jakby nie Hani.
I ta odpowiedź! Przerażony rozmyślał nad jej słowami, nad brzmieniem głosu i
dosłownie nic nie przychodziło mu do głowy. Spojrzał w okno, na którym przysiadł kruk. Czarny jak węgiel, a jego
postawa tłamsiła wszystko wokół.
– Wczoraj nie było
tego kruka. O co w tym wszystkich chodzi? – zapytał i zamilkł.
Atmosfera w pokoju
stała się nieznośna. Henia rozejrzała się, podeszła cichutko do męża i wyszeptała.
– Twoja peruka
jeszcze wczoraj była pod łóżkiem, ale dzisiaj jej tam nie było.
Mietek zamarł, co to
mogło znaczyć? Czy ktoś ich obserwuje? Dlaczego czuje się tak niepewnie? Czy
kruk pełni w tym wszystkim główną rolę?
– Widziałem królika
ubranego w garnitur. Czy może też go spotkałaś?
Do jego uszu dobiegł własny szept!
Spojrzał na małżonkę, a ona rozejrzała się niespokojnie. Na parapecie siedziały
już dwa kruki i te ich oczy. Krwiście czerwone! Jeden z nich stukał w okno, a drugi
się tylko przyglądał.
Mietek usłyszał nad głową odgłos
kroków. Wydawało mu się, iż ktoś chodzi nad ich mieszkaniem, a przecież
mieszkali na ostatnim piętrze!
– Wczoraj natknąłem się na królika,
siedzącego na ławce. Bawił się moją starą peruką. Tą z blond włosami.
Intensywny szum, połączony ze
stukaniem w okno oraz ta dziwna rozmowa z mężem, wzmagała w Hani niepewność i
strach.
– Nie kochanie, nie spotykam
królików ubranych w garnitury.
Wyostrzone zmysły Mietka budziły
w nim nieznane obszary własnego ja. Coraz głośniejsze pukanie w okno, odgłos przesuwających
się przedmiotów i ten cichy, koszmarny śpiew, prowadził go do niepokojącego,
nieznanego obszaru. Nierealność stawała
się jego miejscem. Poczuł, jak jego ciało zaczęło delikatnie drżeć. Co się u
licha dzieje!?
– Listonosz przyniósł wczoraj
list do ciebie. Co w nim było?
Coraz bardziej zaniepokojona Henia,
powoli wkraczała w ramiona strachu. Co on mówi? I po co? Szum przybierał na
sile. Mały kruk wpatrywał się w nią i na coś czekał.
– Miecio przed naszym blokiem nie
ma już ławek, więc nie mógł tam siedzieć królik.
Wiedział, iż musi zacząć działać!
Powolutku podszedł do okna i zauważył wyraźne pęknięcia szyby, układające się w
obraz. Próbował przypomnieć sobie, gdzie wcześniej coś takiego widział. W
cmentarnej kapliczce? W kościele?
– Te kruki zniszczyły nam okno.
Zobacz – powiedział drżącym głosem.
Chwilę potem odgłos
rozpryskującego się szkła rozniósł się
po mieszkaniu. To lampka nocna rozbiła się w drobny mak. W pokoju zapanował
półmrok.
– Ten list. Tam tylko było
napisane „IDZIEMY PO WAS”. Miałam ci powiedzieć, ale … zapomniałam.
Mietek ostrożnie odsunął się od
okna. Niepokój wzrastał niczym fala tsunami. Wiedział, iż musi uciekać.
Niestety stał jak wmurowany, gdyż ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Już nie był
panem własnego ciała!
– Nie wiem, co się tutaj dzieje.
Henia boję się – wyszeptał.
Mrużąc oczy, wpatrywała się w
ścianę, na której wyraźnie widziała cienie. Przerażające i budzące wspomnienia.
Szum wzrastał, wnikając w jej ciało. Spojrzała pod nogi i zobaczyła, jak powoli,
niemal niezauważalnie w jej kierunku zbliża się cień.
– To jest obraz, jaki wisiał nad
łóżkiem moich rodziców. Tam z tyłu, tak jak na szybie – przerwała, rozejrzała
się i wyszeptała. – Czaiła się śmierć.
Wypowiedzenie tych słów sprawiło
jej ulgę, mimo to nie uwolniło od narastającego strachu. Wiedziała już, co mają
zrobić. Ostrożnie zbliżyła się do ukochanego. On spojrzał na nią i także uświadomił
sobie, iż musi to przerwać.
– Otworzę okno.
Zbliżył się do okna, wyciągnął rękę i zacisnął ją na zimnym, srebrnym uchwycie. Jakże on szybko się nagrzewał! Wstrzymał oddech i bardzo wolno przekręcał masywną klamkę. W połowie drogi poczuł mocny uścisk Heni. Jego ręka się zatrzymała.
– Też nie wiem, co tutaj się
dzieje. Nie możemy otworzyć okna.
Usłyszeli upiorny śmiech, a przez
ich ciała przeszły ciarki. Cienie, które do tej pory trzymały się parę metrów
od nich, zbliżyły się, a szum przeszył ich ciała. Henia przytuliła się do
Mietka, a on przygarnął ją do siebie. Wszystko wokół kołysało się, a odczuwane
wibracje przenikały ich. Czuli je w każdej komórce ciała, które jedna po
drugiej przestawały funkcjonować. Ogarniał ich powolny paraliż, połączony z
potwornym, przejmującym bólem. Przytuleni do siebie oczami pełnymi bólu,
przerażenia i niemocy, obserwowali cienie wnikające w ich ciała. Spojrzeli
ostatni raz w kierunku okna, gdzie nie było już kruków, pękniętej szyby, ani
obrazu. Pojawił się mrok, obejmujący wszystko wokół. Również ich. Może trzeba
było otworzyć to okno?
………
– Kaśka, na naszym łóżku leży jakaś peruka.
Wojtek poczuł, iż to nie on jest
autorem tych słów, na łóżku przecież nie było peruki. Z kuchni dobiegł go głos
małżonki.
– Nie było kabanosów w sklepie,
więc wzięłam kiełbasę myśliwską.
Coś było nie tak. Poczuł się jak
kukiełka bezwolnie wykonująca polecenia. Dlaczego nie mógł zapanować nad
ciałem? Z całych sił próbował powstrzymać się od dalszej rozmowy, jednak na nic
nie miał wpływu.
– Wczoraj nie było tego kruka, o
co w tym wszystkich chodzi?
W mieszkaniu zaległa martwa
cisza, która została przerwana wwiercającym się w mózg szeptem.
– Witajcie w strefie cienia.
Bardzo ciekawe opowiadanie, będzie kontynuacja?
OdpowiedzUsuńTo jest jedyna część. Dzięki za wizytę.
OdpowiedzUsuń