niedziela, 5 kwietnia 2020

Bajka o wilczku Mordku – część druga


Mordek szybko zapomniał o przygodzie z Kapturkami. Dzisiaj czekała go wycieczka własną bryką na zakupy do sklepu mięsnego. Miał kupić dwie średnio tłuste świnki, kilkanaście kurczaków, dwie gęsi oraz pięć kaczek. W domu już nic nie było do jedzenia, a rodzicie odzwyczaili się od polowania. Zwyczaje rodziny wilczków były często krytykowane przez resztę watahy. Dla nich było nie do pomyślenia jeżdżenie po mięso do miasta. Reszta wilków po prostu szła do lasu i polowała. Młody Mordek często był obiektem kpin rówieśników. Teraz jednak chwilowo nie miało to żadnego znaczenia.

Wsiadł do samochodu, otworzył okna, zapiął pasy i ruszył. Jechał tą samą trasą co poprzedniego dnia. Po drodze był oczywiście las, w którym poprzedniego dnia, roiło się od dziewczynek ubranych w kapturki. Dzisiaj atmosfera lasu była inna. Knieja zapraszała wilka do siebie. Mordek coraz to bardziej zachwycony atmosferą tam panującą, zatrzymał się na poboczu, wysiadł z auta i skierował się w głąb lasu. W nozdrzach czuł miły dla niego zapach mięsa. Szedł więc w jego kierunku, a zapach stawał się coraz bardziej wyraźny. W końcu jego oczom ukazał się przepiękny domek. Jego ściany wyłożone kośćmi, cały dach pokryty był skórami saren, okna zaś zrobione były z rogów krów. Najwspanialsze zaś były zasłony domku zrobione z ogonów wiewiórek. Zachwycony wilczek patrzył jak zaczarowany, jednocześnie wdychając woń świeżo upieczonego dzika. Jakież było jego zdziwienie, jak przed domek wyszedł, bardzo grupy jegomość z białą długą brodą i przemówił do niego.

– Witam cię wilczku. Czekałem na ciebie. Przygotowałem wyżerkę, jakiej nie miałeś nigdy w życiu.

Wilczek już chciał pobiec w kierunku domku, gdy przypomniał sobie słowa rodziców, by nigdy nie ufać nieznajomym. Dlatego też zatrzymał się w połowie drogi.

– Wilczku pewnie się boisz podejść do mnie, bo mnie nie znasz. Jestem kłusownik Wiktor. Nie ma się czego bać. Zjesz coś, pogadamy sobie i tyle. – Przesłodzony głos Wiktora nie wzbudzał zaufania.

– A nic mi nie zrobisz? – zapytał Mordek z obawą.

Kłusownik zaśmiał się.

–Jak mogę ci coś zrobić. Ty jesteś młodym wilkiem z wielkimi zębami, a ja? Nie dość, że mam małe zęby, to jeszcze brakuje mi kilku.

Ta argumentacja przekonała Mordka. Kuszący zapach unoszący się wszędzie wokół, także miał wpływ na jego decyzję. Dlatego też, nie zastanawiając się więcej, wszedł do domku i usiadł przy stole, gdzie siedział także przeraźliwie gruby chłopczyk. Wokół stołu kręciła się dziewczynka, która jak się okazało, przegotowywała i podawała posiłki. Wilczek odezwał się.

– Jak się nazywasz chłopczyku? ­– grzecznie się zapytał.

– Jestem Jaś, a to jest moja siostra Małgosia.

– A ten pan jest waszym ojcem?

– Nie, on nas jedynie przyjął pod swój dach. Nasi rodzice wyprowadzili nas w las i tam pozostawili – zawstydzony chłopczyk, powiedział o strasznym zdarzeniu. 

Wstrząśnięty wilczek, nie umiał uwierzyć w to, co się stało.

– I nikt wam nie pomógł? Nawet opieka społeczna?

Rozmowę przerwała Małgosia.

– Jasiu, czy ty wiesz, co to jest za wilk? Może on chce nas zjeść, a ty mu opowiadasz o naszych rodzicach.

Jasiu zaczerwienił się zawstydzony i zamilkł. Faktycznie, wilkom to raczej nie powinien ufać.

Tymczasem Małgosia postanowiła wyjaśnić sytuację swojej rodziny.

– Tak naprawdę, to zgubiliśmy się w lesie. Musieliśmy chodzić do niego, by zbierać jagody, borówki grzyby, by było coś do jedzenia. Tata prowadził działalność gospodarczą w zakresie wywozu szamba. Niestety, teraz w każdej wsi jest kanalizacja i nikt nie potrzebuje jego usług. Mama zaś zajmowała się tylko domem. Dlatego też nie mamy pieniędzy i ciężko jest wszystkich wyżywić.

Wilczek ze zrozumieniem kiwnął głową. Jego rodzice byli dobrze wykształceni i zarabiali na tworzonych przez nich grach komputerowych. Takich jak on nie było wiele. Patrząc jednak na Jasia, opowiedziana przez dziewczynkę historia nie wydawała się prawdziwa.

– Jak jest u was tak biednie, to jakim cudem Jasiu jest tak gruby?

– O, tutaj tak przybrał na wadze. W siedem dni przybyło mu z trzydzieści kilogramów. A ten pan patrzy na niego i się tylko cieszy, a gdy na mnie spojrzy to macha ręką.

Słowa Małgosi zaniepokoiły wilczka. Szybki wzrost wagi jest możliwy jedynie poprzez dodawanie do jedzenia specjalnych antybiotyków. Tylko dzięki nim Jasiu mógł tak szybko przybierać na wadze. Wilczek powąchał jedzenie i wyczuł, iż jest w nich coś nienaturalnego. Pewnie leki. To zaś mocno go zaniepokoiło. Czy jest możliwe, że ten na pozór miły pan, chce utuczyć Jasia i go zjeść?

Tymczasem kłusownik Wiktor podszedł do swoich gości i zagadał.

– Małgosiu, jak masz tutaj nowego przyjaciela, to może pójdź z nim na spacer, a ja z Jasiem posprzątam po obiedzie.

– Tak proszę pana, chętnie się przejdę.

Kłusownik zadowolony zatarł ręce. Jak tylko wilk z Małgosią pójdą na spacer, on zje Jasia, a jak oni wrócą, to powie, że chłopiec się zgubił. Mordek podejrzewał, jaki jest plan kłusownika i chciał pokrzyżować jego plany. Dlatego też zupełnie niespodziewanie, rzucił się na Wiktora, gryząc go w lewą nogę. Wiktor przerażony padł na podłogę, broniąc się przed wilkiem. Mordek natomiast ugryzł go dodatkowo w prawą nogę. Teraz musiał tylko pogonić Jasia, którego tusza nie pozwalała na bieg. Zrobił jedyną rzecz, jaka mu przyszła do głowy. Wstał znad kłusownika, zaryczał i wrzasnął.

– Teraz czas na ciebie Jasiu. Zaraz cię zjem.

Chłopca na szczęście nie trzeba było zachęcać do biegu. Dynamicznie wstał od stołu i zaczął uciekać. Za nim biegła także Małgosia, nie rozumiejąc, co się dzieje. Za nimi biegł wilczek, a za wilczkiem kuśtykał Wiktor. Po minucie biegu, siły Jasia wyczerpywały się. Również i Wiktor miał dość. Jego poranione nogi nie były w stanie go ponieść dalej. Przykucnął, wyciągnął strzelbę i próbował trafić chociaż jednego uciekiniera. Na szczęście nie udała mu się ta sztuka. Tymczasem wilczek dopadł do Małgosi. Przerażona dziewczynka zatrzymała się. Mordek natomiast łagodnie powiedział.

– Małgosiu, ten kłusownik chciał zjeść Jasia. Musiałem coś zrobić. W przeciwnym wypadku straciłabyś brata.

Małgosia z niedowierzaniem patrzyła na wilczka. Czy można mu zaufać? To, że ich nie zjadł, sprawiało, iż część jej wątpliwości rozwiała się.

– Ja chcę do mamy – wydukała i rozpłakała się.

– Pojedziemy do twojej mamy – odparł Mordek.

Po niedługim czasie cała trójka znalazła się przy aucie. Wilczek zaprosił nowych znajomych do samochodu i ruszyli. Po pięciu minutach jazdy, Mordek zobaczył Czerwonego Kapturka. Nie zatrzymał się jednak.

– Dlaczego się nie zatrzymałeś Mordku? – zapytał się Jasiu.

– To ty nie znasz bandy „Trzech Kolorowych Kapturków”?

Milczenie chłopczyka świadczyło o tym, iż nie znał tej strasznej bandy. Biorąc pod uwagę jego wiek nie było to czymś niezwykłym. Mordek nie odzywając się wiele odwiózł dzieci do rodziców i zmęczony wrócił do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz