czwartek, 17 marca 2016

Mój kochany misiu

Wciąż jeszcze patrzyłem na zdjęcie mojego portfela z dzieciństwa. To w nim miałem pięć dyszek, za które kupiłem ulubionego misia. Niestety misio nie był zbyt szczęśliwą zabawką. Niefortunnie podrzuciłem go i wpadł do szamba. Topił się biedak. Gdyby nie to, że świetnie pływałem i nurkowałem, to misio by zginął. Udało mi się go wyłowić z samego dna.

Niestety obaj niemiłosiernie śmierdzieliśmy, a mama prosiła, żeby w sklepie kupić ocet, gdyż w tamtych czasach i tak  nic innego nie było. Gdy weszliśmy do sklepu, była straszna kolejna, gdyż akurat "rzucili" pomarańcze. Misio przynosił jednak szczęście. Jak tylko wszedłem do sklepu, to reszta ludzi wyszła nie wiedzieć czemu.

Kupiłem ten ocet, a dodatkowo dwa kilo pomarańczy. Rzecz niezwykła w latach osiemdziesiątych. Szliśmy z miśkiem dalej, podśpiewując wesoło. Obaj śpiewaliśmy jakby co. A że do domu było daleko, to poszliśmy na przystanek.

Na autobus długo nie czekaliśmy, a jak przyjechał i my wsiedliśmy, to wszyscy ludzie wyszli. Niestety jechaliśmy z miśkiem, tylko jeden przystanek, bo autobus się zepsuł, a kierowca dostał choroby lokomocyjnej (wymiotował). I tak było z trzema kolejnymi autobusami. Oj ..., długo jechałem do domu. A jak przyjechałem, to mama mnie od razu do wanny rzuciła i zrobiła pranie, chociaż robiła je zawsze w sobotę, a był przecież czwartek. Dziwny był ten dzień. I noc nie była lepsza, bo mama nie pozwoliła mi spać z moim miśkiem. Mój kochany misio.

I ten misio zagubił się niecały rok później. Szukałem go wszędzie. Nie było go na przystankach, nie było w szkole, nie było go w domu oraz pobliskim stawku. Zniechęcony zanurkowałem jeszcze w szambie, gdzie kiedyś się topił. I on tam był!! Mój kochany misio.

I tego dnia także udało się kupić pomarańcze, a autobusy się psuły. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego ten misio tam się znalazł. Rok później znów się zgubił, więc od razu zanurkowałem w tym szambie, ale misia tam nie było. Pomarańczy tego dnia nie kupiłem, autobusy niestety się psuły, a misio był..., po prostu pod łóżkiem.

Mój kochany misio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz