Grzęznę w bagnie
życia, chwytając się utopii, niczym brzytwy. Jad, plucie, nieszczerość atakują
zmysły, zamknięte w czerepie. Czuję zbyt wiele, eksplodując wewnątrz siebie.
Proza współczesnego świata zabija wszystko co najlepsze i zmusza do galopu.
Byle uciec do
zacisznego miejsca, wyważając nieistniejące drzwi. Cisza. Upragniona i odległa
niczym Andromeda. Odrzucam przypływ informacji, a myśli rozpierzchły się w
popłochu, szukając czegoś nowego. Bicie serca przyciąga i daje ukojenie.
Miarowy rytm zaprasza do upragnionej nicości. Oddech zwalnia, a życie zamiera. Szczęście
tuli mnie do siebie i przekazuje nieskończoną miłość. Odnajduję upragnioną oazę,
zatapiając się w nicości. Świat zamarł. Staję się punktem miłości
promieniującym na cały świat.
Podstępne
marzenia wpływające do oazy, przyciągają uwagę, odciągając od nieskończoności. Wdech
wydech, wdech wydech. I wciąż jestem w nieistniejącym otoczeniu. Wdech wydech,
wdech wydech, serce wali jak bęben. To jego rytm wprowadza w głębię szczęścia i
spokoju. Staję się ziarenkiem porzuconym w nieskończoności, tulony przez
miliardy innych, identycznych bytów. Zatapiam się w szczęściu, zawieszony w niekończącej
się chwili. Umarłem choć na chwilę dla pędzącego donikąd świata.
Nie ma już bicia
serca, a oddech niemal zamarł. Odkrywam siebie, nie wierząc, że to wciąż ja.
Opada kurz życia i staję przed sobą połączony w spokoju. Jestem nikim i
wszystkim. Zawieszony w bezkresnej przestrzeni promieniuję miłością, jakiej nie
zazna żadna żyjąca istotna. Idealny stan zastygnięcia wskazuje drogę po
śmierci.
I wszystko
odchodzi.
Marzenia niczym
kusiciel rozkwitają w głowie i niszczą otaczające szczęście. Znowu galopuję,
nie mogąc przestać. Wdech wydech, wdech wydech. Ponownie staram się zatopić w
sobie. Bez skutku. Wdech wydech, wdech wydech. Kolejna nieudana próba powrotu w
sekretne miejsce. Wszystko na darmo. Otwieram oczy, włączam telewizor, odpalam
laptop i ponownie staję się elementem nieustającego pędu.
Przeklęte
marzenia wrzuciły mnie do uciekającego pociągu, który rozpaczliwie próbuję dogonić.
I tylko one mogą mnie z tego wydobyć. Trzeba tylko zwolnić oddech. Wdech
wydech, wdech wydech. Wystarczy jedynie zatrzymać myśli. Wdech wydech, wdech
wydech. Nie daję rady.
Tym razem się
nie udało, ale piękno jest na wyciągnięcie ręki. Wiem o tym. Bezgranicznego
szczęścia nigdy się nie zapomina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz