Pani
Irena po wizycie u Państwa Florków miała przed sobą bardzo ważną misję. Musiała
natychmiast udać się do spółdzielni mieszkaniowej, by zapobiec
rozprzestrzenianiu się karaluchów. Wiedziała, iż nie czas na czekanie, trzeba
było działać. Dlatego szybko się ubrała, wzięła ze sobą swojego ukochanego
pieska Azora i wyszła z mieszkania. W windzie Azor nie wytrzymał i zsikał się,
co dodatkowo zdenerwowało Irenę. Przecież gdyby nie te wrzaski u państwa
Florek, to wyszłaby szybciej na spacer i jej kochany piesek nie zsikałby się w
windzie. Postanowiła, iż jak tylko wrócą jej sąsiedzi, to każe im posprzątać. W
końcu to przez nich biedny piesek nie wytrzymał i zrobił to, co zrobił. Na dwór
wyszła w ostatniej chwili. Azorek szybko skręcił na trawkę i zrobił kupkę.
Irena była dumna ze swojego psa, gdyż dzięki niemu trawnik był w sposób
naturalny nawożony. Nie rozumiała właścicieli psów, którzy sprzątali po nich.
Czasami zwracała im uwagę, iż się głupio zachowują. Bała się, iż jej w końcu
także każą to robić. Wtedy swojego ukochanego psa, musiałaby oddać do
schroniska, a to przecież dla nikogo nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Tak sobie
rozmyślając, doszła do spółdzielni. Na szczęście była już czynna, a ona była
pierwszym petentem. Dlatego też jako stały bywalec, podeszła do stanowiska
obsługi klienta, usiadła i zaczęła swoją przemowę.
- Niby zarządzacie naszym blokiem, niby pilnujecie, żeby było czysto. A tu co? Skandal ! Tak przecież nie może być. Musicie coś zrobić! To ja was utrzymuję z mojej skromnej emerytury, a wy siedzicie tu jak darmozjady.
Pan Wojciech nieraz już miał do czynienia z Panią Ireną. Była u nich średnio raz w tygodniu i zawsze sprawa była skandaliczna, pilna, a on sam wyzywany był od darmozjadów. Dzisiaj jednak postanowił załatwić sprawę nieco inaczej. Miał nadzieję, iż zniechęci ją to do ciągłego nękania.
- Dzień Dobry Pani Ireno. Jakże wspaniale, że pani się u nas pojawiła. Zanim Pani powie, co się dzieje, to mam pytanie. Jeden z mieszkańców widział, jak wypadła pani szczęka na trawnik. Chciał pani ją oddać i wołał za panią, niestety nie słyszała go pani. Czy ta szczęka była pani? Czy mam może mówić nieco głośniej ?
Irena nic nie rozumiejąc, wpatrywała się w Pana Wojtka, o czym on u diabła mówi. Wojtek natomiast kontynuował.
- Pani Ireno, wiem, że ma pani na mnie chrapkę. Nic z tego. Mam piękną żonę, a pani delikatnie rzecz ujmując, już raczej nikogo nie zainteresuje. Wiem, może to brutalne co ja mówię, ale taka jest niestety prawda. Czy ma pani także problemy z pamięcią? Nie chcę pani martwić, ale to może być Alzheimer.
W końcu Irena otrząsnęła się. Jak ten facet może ją tak obrażać. To jest niepojęte.
- Zamknij się pan w końcu! U Florków jest wylęgarnia karaluchów, proszę coś z tym zrobić.
Irena wstała i wyszła. Cholerny świat, cholerni ludzie. Zero szacunku dla starszych. Jak tylko ochłonie, to złoży skargę na tego chama.
- Do widzenia pani. Jeszcze dzisiaj wyślemy tam Dezynsektatora. Życzę miłego dnia.
Wojtek uśmiechnął się pod nosem. Po południu odegra drugą część komedii.
- Niby zarządzacie naszym blokiem, niby pilnujecie, żeby było czysto. A tu co? Skandal ! Tak przecież nie może być. Musicie coś zrobić! To ja was utrzymuję z mojej skromnej emerytury, a wy siedzicie tu jak darmozjady.
Pan Wojciech nieraz już miał do czynienia z Panią Ireną. Była u nich średnio raz w tygodniu i zawsze sprawa była skandaliczna, pilna, a on sam wyzywany był od darmozjadów. Dzisiaj jednak postanowił załatwić sprawę nieco inaczej. Miał nadzieję, iż zniechęci ją to do ciągłego nękania.
- Dzień Dobry Pani Ireno. Jakże wspaniale, że pani się u nas pojawiła. Zanim Pani powie, co się dzieje, to mam pytanie. Jeden z mieszkańców widział, jak wypadła pani szczęka na trawnik. Chciał pani ją oddać i wołał za panią, niestety nie słyszała go pani. Czy ta szczęka była pani? Czy mam może mówić nieco głośniej ?
Irena nic nie rozumiejąc, wpatrywała się w Pana Wojtka, o czym on u diabła mówi. Wojtek natomiast kontynuował.
- Pani Ireno, wiem, że ma pani na mnie chrapkę. Nic z tego. Mam piękną żonę, a pani delikatnie rzecz ujmując, już raczej nikogo nie zainteresuje. Wiem, może to brutalne co ja mówię, ale taka jest niestety prawda. Czy ma pani także problemy z pamięcią? Nie chcę pani martwić, ale to może być Alzheimer.
W końcu Irena otrząsnęła się. Jak ten facet może ją tak obrażać. To jest niepojęte.
- Zamknij się pan w końcu! U Florków jest wylęgarnia karaluchów, proszę coś z tym zrobić.
Irena wstała i wyszła. Cholerny świat, cholerni ludzie. Zero szacunku dla starszych. Jak tylko ochłonie, to złoży skargę na tego chama.
- Do widzenia pani. Jeszcze dzisiaj wyślemy tam Dezynsektatora. Życzę miłego dnia.
Wojtek uśmiechnął się pod nosem. Po południu odegra drugą część komedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz