sobota, 15 października 2016

Straszne opowiadanie


– Czy pamięta pani, jak wyglądał napastnik?

Pacjentka, leżąc w łóżku szpitalnym, wpatrywała się w policjanta. Ta twarz..., ona go znała.  Taka okrągła, z małymi błyszczącymi oczami. Dlaczego nie da jej spokoju? Wciąż rozpamiętywała napad, przez który znalazła się w szpitalu. Tym razem to ona była ofiarą. Wiedziała, że musi podjąć współpracę z policjantem. Nie mogła jednak pozwolić, by policja zajęła się bandytą. Wolała znaleźć go sama.


– On był zamaskowany. Miał czerwoną, damską pończochę założoną na głowę.


Policjant ucieszył się, że pacjentka cokolwiek powiedziała. To był już jakiś trop, tylko czy ona na pewno mówiła prawdę? Jakiś czas temu zwrócił na nią uwagę. Coś nie dawało mu spokoju w jej postawie, gestach. Było w niej coś nieuchwytnego, niepokojącego. Wyglądała na piękną, dojrzałą kobietę, a ubierała się wręcz wzorcowo. Widząc ją przelotnie,
niemal każdy facet musiał ją zapamiętać. Coś jednak było z nią nie tak. Teraz miał w końcu okazję z nią porozmawiać. Konieczna była ostrożność, dlatego też przyjął taktykę usłużnego głupka.


– Dobrze, to już jest coś. Jak ten napastnik miał na głowie pończochę, to będzie pani łatwiej określić kształt jego czaszki. Była może okrągła, czy też może bardziej pociągła, rzekłbym, że przypominająca kształtem czaszkę konia.


Pacjentka zastanowiła się. Przypomniała sobie, jak szedł w jej kierunku facet z czerwoną pończochą na głowie, z czerwonymi pończochami ubranymi także na nogach. W lewej ręce niósł damską, niebieską torebkę. Ten dziwny wygląd, na tyle przykuł jej uwagę, iż nie zareagowała na zadany cios. Sama próbowała sobie przypomnieć więcej szczegółów. Wydawało jej się, iż na odkrytym ramieniu miał wytatuowaną tęczę. Może jak wyjdzie ze szpitala i załatwi swoje sprawy, to uda się go wytropić. Ten napad to było jakieś wielkie nieporozumienie. Skąd w ogóle wziął się ten dziwny osobnik?


– Naprawdę nie wiem, jaki miał kształt czaszki.


Policjant udał zmartwienie. Z taki osobami jak ona, śledztwa były wyjątkowo trudne. Zdawał sobie sprawę, iż każda odpowiedź była przemyślana. Pytając się o kształt czaszki, dał jej jasno do zrozumienia, iż jest idiotą. Ona była jednak na tyle ostrożna, iż nawet rozmawiając z potencjalnym kretynem, nie powiedziała nic, co mogłoby go w jakiś sposób przybliżyć do prawdy. Śmieszyły go statystyki, jakie od ponad dwóch lat policjanci z wydziału kryminalnego, mieli w obowiązku wykonywać. Chodziło o określanie kształtu czaszki przestępców. Dla szefostwa ta sprawa była niesłychanie istotna. Czasem zastanawiał się, po co to wszystko. Czy tak naprawdę chodziło im o ten kształt czaszki, czy też dzięki temu pytaniu próbowano wychwycić, jakieś anomalie w wyglądzie bandytów? Czy kogoś intensywnie szukano, jednak projekt był na tyle tajny, iż szeregowi pracownicy nie mieli prawa wiedzieć, o co w tym wszystkim
chodzi ? Teraz wystarczyło jeszcze wręczyć pacjentce wizytówkę z wczepionym chipem lokalizacyjnym i sprawa na dzisiaj była zakończona.


– Proszę pani, gdyby sobie jeszcze coś
pani przypomniała, to proszę zadzwonić.
 

Policjant przekazał wizytówkę pacjentce i uznając, iż przesłuchanie zostało zakończone i wyszedł z sali szpitalnej.
 

Pacjentka w szpitalu pozostała jeszcze cztery dni, w trakcie których wykonano wszystkie niezbędne badania. Prześwietlono jej dosłownie wszystko. Na szczęście dla niej nie było żadnych złamań, krwiaków i innych wewnętrznych obrażeń. Badania krwi wykazały nieznaczną anemię, dlatego też została podłączona do kroplówki ze środkami wzmacniającymi. Trzeciego dnia pobytu, odbyła rozmowę z psychologiem. Musiała przyznać, iż pani psycholog, była dla niej cholernie miła. Opowiadała o traumie pourazowej, o możliwości chodzenia na grupy wsparcia. To ją najbardziej zainteresowało, grupa wsparcia mogła być dla niej dodatkową szansą. Podzieliłaby się przed innymi ludźmi uczuciami swoich, niestety nieżyjących już „znajomych”. 

Na pierwszy rzut oka, w takiej grupie z pewnością znalazłoby się wiele osób, z którymi łatwo nawiązałaby kontakt. A przecież o to jej chodziło. Tak naprawdę nigdy nie lubiła poznawać ludzi w barze, czy też na dyskotekach. To nie były najlepsze miejsca, a na inne, nie miała pomysłu. Grupy wsparcia otwierały przed nią wiele nowych możliwości. Każda z takich grup, miała określony typ ludzi. A ona bardzo lubiła poznawać ludzi, ich psychikę, ich zachowania w ekstremalnej sytuacji. Pani psycholog zupełnie nieświadomie otworzyła przed Moniką nowe możliwości. Dlatego też z nieukrywaną radością przyjęła wizytówkę, z namiarami na grupę wsparcia dla osób poszkodowanych w napadach. Spotkanie z psychologiem dodało jej skrzydeł. Również lekarze zauważyli, iż czuje się ona na tyle dobrze, iż może wyjść ze szpitala. Stąd też następnego dnia Monika mogła spokojnie opuścić szpital.
 

Pobyt w szpitalu pozwolił jej na zregenerowanie sił, które w ostatnim czasie były mocno nadwątlone. Zamówiła taksówkę, która zawiozła ją na peryferie miasta. Teraz musiała przejść jeszcze cztery kilometry, by być na miejscu. W domu nikt na nią nie czekał. Mąż zajęty robieniem kariery, nie interesował się tym, co ona robi. Kiedyś dla niego gotowała, jednak jego późne powroty z pracy powodowały, iż obiad lądował w koszu. Nieraz kłóciła się z nim, żądała od niego, by szybciej wracał do domu. Chciała się do niego przytulić, porozmawiać, pokochać. Niestety, mąż prowadził swoją firmę i nie miał nawet wolnej niedzieli. Myślała, że gdyby mieli dzieci, to wszystko by się zmieniło. Niestety okazało się, iż jest bezpłodna. 

Dosyć długo rozpaczała, iż tak okrutnie potraktował ją los, a to dodatkowo oddaliło ją od męża. Dla niego miała być tylko piękną lalką, którą czasami weźmie ze sobą na służbowy obiad lub kolację. Teraz cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Otwierając drzwi bunkra, zastanawiała się, czy jej dwie ostatnie ofiary przeżyły tak długą rozłąkę. Zawsze chciała sprawdzić, jak ofiara wygląda, gdy nie otrzymuje jedzenia i picia. 

Nigdy jednak nie miała serca na taki eksperyment. Jej pierwszą ofiarą, był przypadkowy facet, który w nachalny sposób próbował ją poderwać. Nie tolerowała chamskiego zachowania, postanowiła więc, iż da mu nauczkę. Wzięła go na długi spacer do lasu. Światło księżyca nadawało miejscu magiczną atmosferę. Facet z każdym kolejnym krokiem był coraz to bardziej niecierpliwy. Chciał ją mieć natychmiast, już. Nie mógł się doczekać, a ewentualny gwałt nie był dla niego problemem. Ona zaś delikatnie odganiała się od niego, by w końcu wyciągnąć nóż i wbić go jego brzuch. Zaskoczony przysiadł na pieńku i odruchowo go wyciągnął, co przyśpieszyło wypływ krwi. Obserwując konającego faceta, czuła satysfakcję. Przyjmowała jego przekleństwa z zadowoleniem, uśmiechając się do niego. Co więcej, gdy widać było, iż facet wydaje ostatnie tchnienie, zaczęła rozbierać się i tańczyć. To było silniejsze od niej, nie mogła nad tym zapanować. 

Po godzinnej ekstazie, gdy już nieco ochłonęła, zatarła za sobą ślady i wróciła do domu, w którym jak zwykle nikt na nią nie czekał. Kto miał na nią czekać, jak nawet w szpitalu nie pojawił się jej mąż? Kolejnego dnia czuła do siebie wstręt. Chciała zrzucić z siebie to brzemię, jakie nosiła, dlatego też udała się do kościoła. Poszła na spowiedź i wyspowiadała się z zabójstwa. Mimo iż nie dostała rozgrzeszenia, to poczuła się lepiej. 

Wyszła z mocnym, postanowieniem poprawy. Jednak wspomnienie, które początkowo budziło w niej odrazę, każdego kolejnego dnia stawało się dla niej milsze. Ostatecznie postanowiła znaleźć kolejną ofiarę. Teraz skupiała się na zadawaniu fizycznego bólu. Biła swoje ofiary po twarzy, biczowała, przypalała papierosami, czasami obcinała im różne części ciała, poczynając od uszu, palców, kończąc na całej ręce lub nodze. Ostatecznie zabijała je i zakopywała w pobliskim lesie. Dzisiaj sytuacja była jednak wyjątkowa. Idąc korytarzem, czuła niezdrowe podniecenie. Czy jeszcze będą żyli, czy też umarli z powodu braku jedzenia i picia? Czy będą w stanie krzyczeć, jak będzie ich przypalać papierosem? Czy będą błagać o litość? Przyspieszyła swój krok. To było tak ekscytujące, dużo lepsze niż najlepszy prezent urodzinowy. Czuła się, jakby był to jej pierwszy raz. Otwierając kolejne drzwi, miała już w głowie ułożony plan działania. Niepotrzebny był do tego mąż pracoholik, niepotrzebni byli do tego znajomi, którzy pewnie nie podzielaliby jej pasji. Teraz liczyły się tylko jej ofiary. 

Pozostały do otwarcia tylko ostatnie drzwi, za którymi czekało dwoje ludzi. Wzięła głęboki oddech, uśmiechnęła się i weszła do pokoju. Zdążyła jedynie zobaczyć, iż jej więźniowie nie są przykuci łańcuchami do ściany. To ją zaskoczyło. Momentalnie się obróciła, jednak odrobinę za późno. Leżąc na podłodze, zobaczyła dwie straszliwie wychudzone postacie. Zdziwiła się, iż nie patrzą na nią z nienawiścią, widziała w ich oczach jedynie ulgę. Otrzymany cios okazał się śmiertelny. Poczuła, iż wychodzi ze swojego ciała. A więc istnieje życie po śmierci. Ta myśl dodała jej otuchy, a przed oczami pojawiło się całe jej życie. 

Przypomniała sobie swoją babcię, która ostrzegała ją przed złem. Później jakby w zwolnionym tempie, zobaczyła wszystkie swoje ofiary. I za każdym razem poczuła to, co czuły ofiary, a nie ona. Powoli zaczęła rozumieć swój dramat. Jednak gdy zobaczyła, małe szare istoty przeraziła się. To o nich mówiła jej babcia. Istoty te otoczyły ją, chwyciły i wraz z nią zanurzyły się w czarnej otchłani. Nie dało się od tego uciec. Nie mogła nikogo zabić, nie mogła odebrać sobie życia. Dla niej wieczność oznaczała wieczne potępienie i wieczne cierpienie. Kara była jednak adekwatna do jej czynów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz