niedziela, 23 kwietnia 2017

Guru – pierwszy uczeń



Leżąc ciężko chory, zdałem sobie sprawę, iż organizm ludzki jest prawdziwym cudem. Dopóki działa człowiek nie zawraca sobie sprawy czymś tak przyziemnym, jak oddychanie. Wydaje się ono czymś tak naturalnym, iż nie zauważamy jego fenomenu. Mając jednak raka płuc, cos tak przyziemnego, może być nie lada wyzwaniem. Mam raka płuc, właściwie jednego, gdyż drugie zostało mi wycięte. Od trzech dni nie biorę żadnych leków uśmierzających ból, gdyż chciałem ostatni tydzień mojego życia spędzić świadomie. Niestety ból, jaki odczuwałem przy każdym wdechu i wydechu, był czymś, czego nie sposób opisać. Całe moje ciało skąpane było w moim pocie, który lał się ze mnie nie dlatego, że było mi zbyt gorąco, ale ze względu na ten przenikający całe ciało ból. Kilkakrotnie mdlałem, co uniemożliwiało mi jakikolwiek świadomy kontakt z bliskimi. A chciałem uporządkować sprawy, by moja śmierć nie rozpoczęła wieloletnich walk o majątek. W momentach świadomości jęczałem i skręcałem się z bólu, co pewnie mogłoby przerazić nawet psychopatę. Teraz ból jakby zelżał, lecz moje siły całkowicie mnie opuściły. Czy myślicie ze mój organizm w jakiś dla siebie znany sposób, nauczył się zwalczać ból, czy też może komórki nerwowe nie wytrzymały takiego natężenia przekazywanych wrażeń i po prostu uległy destrukcji?
- Słyszy mnie pan?
Z prawdziwym wysiłkiem obróciłem głowę w kierunku dochodzącego głosu. Na krześle siedział młody, pogodny człowiek ubrany w białe szaty. Mrugnąłem do niego powiekami, mając nadzieję, iż zrozumie moją odpowiedź.
- To dobrze. Nie wiem, czy mnie pan zna, nie jest to jednak istotne. Bóg mnie do pana przysłał.
Wpatrywałem się w błękitne oczy przybysza. Było w nich z jednej strony coś kojącego, z drugiej zaś coś niesamowicie surowego i bezwzględnego. Próbowałem sobie przypomnieć, czy go kiedyś spotkałem.
- Nazywają mnie przywódcą sekty i mówią, iż jestem niebezpieczny. Myślę jednak, iż nic już cię nie przeraża. Przyszedłem cię uzdrowić, jednak koszty z tego tytułu będą wysokie. Czy mam mówić dalej?
Ponownie dałem znać mrugnięciem, potwierdzając tym samym, by kontynuował.
- Zbieram dwunastu wybranych, którzy wraz ze mną będą zmieniać świat. Mają to być ludzie przepełnieni miłością, jednocześnie muszą być surowi i bezwzględni w swoich poczynaniach. Jeżeli przejdziesz etap uzdrawiania, to zostaniesz jednym z nich. Porzucisz wtedy swoje dotychczasowe życie, łącznie z rodziną i zdasz się tylko na mnie. Czy jesteś gotowy do podjęcia tego zadania?
- Tak.
- Zaraz zacznę uzdrawianie, proszę jednak wziąć pod uwagę fakt, iż ból, jaki odczuwałeś do tej pory będzie niczym w porównaniu z tym, co teraz będzie miało miejsce. Masz bardzo słaby organizm i nie wykluczam, iż czasowo możesz wylądować w zaświatach. Jeżeli tak się stanie, to jedyne co będzie cię łączyło z tym światem, to ból. Jeżeli będzie słabnąć to znaczy, iż idziesz w złą stronę. Mimo iż będziesz miał pokusę by iść w tym kierunku, zawróć i idź do swojego bólu, tylko to może cię uratować.
Wszystko, co mówił, było dla mnie czymś zupełnie niezrozumiałym. A jeżeli do mojego domu przyszedł psychopata, to czy powierzenie ostatnich dni właśnie jemu jest właściwe? Opowiada, iż go Bóg wysłał. Do kogo niby, do mnie? Po co? A czy w ogóle Bóg istnieje? Wciąż rozważałem moją sytuację. Jako ateista wiedziałem, iż moje dni są policzone, a później nie będzie nic. Czy mam zakwestionować samego siebie w imię iluzorycznej nadziei? Czy nie lepiej odejść z tego świata?
-Czy jesteś gotowy?
Usłyszałem pytanie i wciąż rozmyślałem. Przypomniało mi się, iż widziałem zdjęcie tego faceta w telewizji. Mówili, iż przez niego zginęło wielu ludzi, że jest niebezpieczny. Teraz jak gdyby nigdy nic, patrzył na mnie i oczekiwał odpowiedzi. Odpowiedzi, czy jestem gotowy na większy ból? Czy jestem gotowy do budowy jakiegoś nowego sekciarskiego świata? W imię Boga, w którego nie wierzę i do którego ostatni raz podliłem się, będąc małym dzieckiem.
Czy jesteś gotowy?
- Tak.
Wychrypiałem i zdziwiłem się mojej decyzji. Porzuciłem wszystkie moje przekonania, tylko po to, by mieć nadzieję. Obiecałem, iż porzucę rodzinę, w imię czegoś, co jeszcze niedawno byłoby dla mnie okazją do wykpienia takich naiwniaków, jakim ja się teraz stałem. Jak słabym musiałem być człowiekiem, by na to wszystko się zgodzić? Tymczasem przybyły wstał, a mną targnął ostry ból. Mężczyzna położył swoją prawą dłoń na moim czole, a ja poczułem, jakby ktoś mozolnie wbijał mi żarzący się gwóźdź w sam środek mózgu. Całe ciało próbując się bronić, wylało litry potu, który jednak nie ukoił bólu, a wręcz go spotęgował. Czułem, jakby ktoś oblewał mnie wrzącą smołą, która oblepiła całe ciało. Mimo iż moje gardło, jeszcze chwilę temu nie umiało z siebie wydobyć żadnego odgłosu, teraz wydawało z siebie nieludzkie jęki. Wiłem się na łóżku, próbując wydobyć z siebie tylko jedną prośbę. W końcu mi się udało.
- Przestań!
- Już jest za późno.
Stwierdził i swoją lewą dłoń położył na moich piersiach. Wydawało mi się, iż z ciała wyrywa ostatnie resztki płuc, jakie w nim pozostały. Nagle targnął mym ciałem dodatkowy ból, który dosłownie zrzucił mnie w przepaść. Leciałem czarnym tunelem w dół, gdzie nie docierał żaden promyk światła. Kiedyś, gdybym usłyszał o czymś takim, w najlepszym razie pomyślałbym, że opowiadany jest koszmarny sen. Jeżeli osoba opowiadająca upierałaby się, iż to jest prawda, najpewniej uznałbym, iż rozmawiam z kimś nawiedzonym, od którego lepiej trzymać się z daleka. Teraz zaś leciałem w dół i wiedziałem, że to się dzieje naprawdę. Zmierzałem wprost do piekła. Niestety ból, jaki odczuwałem, nie zelżał, a wręcz się nasilał. Czyżby ten sekciarz był wysłannikiem piekieł? W końcu z całą mocą uderzyłem o posadzkę, gruchocząc kości. Wiecie, jak boli złamanie, a ja miałem ich niezliczoną ilość. Na de mną uklękła jakaś postać, położyła na moim czole czarny ręcznik zroszony zimną wodą , co nieco ukoiło ból.
- Witaj w naszym świecie, czekaliśmy na ciebie. Widzę, iż nasz człowiek wysłał cię do nas.
Patrzyłem w czarne oczy demona, który rozpostarł olbrzymie skrzydła i wpatrywał się zadowolony. Czyli tamten z góry był na usługach Szatana. Sama ta myśl zdziwiła mnie, gdyż byłem ateistą a teraz rozważam, czy jakiś facet był wysłany przez Szatana. Obłęd.
- Zaraz poskładamy twoje ciało i zagościsz u nas. Czeka nas dużo pracy.
- Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? Jaka praca? – całkiem sprawnie wypowiedziałem te słowa i ból jakby zaczął mnie opuszczać.
- Niestety miejsce to nazywają piekłem, ale uwierz mi, nie zasługuje na taką nazwę. Jesteś w raju utraconym przez człowieka, z którego został wygnany przez Boga.
- Ale dlaczego?
- Ludzie zaczęli zbyt wiele wiedzieć i zbliżali się do prawdy, którą sobie zastrzegł Bóg. Czytałeś Biblię?
- Nie.
- To jest twój błąd. Teraz zaś widzisz w nas demony, a byliśmy aniołami. A wiesz, jakie było nasze przewinienie? Podobały się nam wasze kobiety. Bóg tego nie akceptował, więc zniszczył to co zostało z raju i nas tutaj uwięził.
Ból stawał się coraz to mniejszy, a i ciało stawało się zdrowsze. Złamania jakby poznikały i mogłem usiąść na podłodze.
- Czemu on to robi?
- Nie chce, by ludzie poznali prawdę. Ludzie zaś od zawsze do tego dążyli. Najpierw byli blisko poznania prawdy w raju, czego symbolem było drzewo wiedzy. Było tam też drzewo nieśmiertelności, z którego jedliście owoce. Drugi raz byliście blisko, co symbolizowała wieża Babel. Bóg obawiał się, że mu dorównacie, dlatego was rozproszył i pomieszał wasze języki. A byliście jednym zgodnym narodem!
Czułem się całkiem dobrze. Ostatni raz byłem w tak dobrej formie, gdy po raz pierwszy dostałem morfinę.
- A kim jest Guru?
Wydawało się, iż demon zawahał się, jednak natychmiast zaczął odpowiadać.
- Jest naszym posłańcem i przyjacielem. Chcemy wspólnie odbudować raj, o czym może ci wspominał. Następnie chcemy poznać prawdę, która jest tak zazdrośnie ukrywana przez Boga. Dlatego też jesteśmy mu wdzięczni za każdą duszę, jaką do nas wysyła, także za twoją.
Słuchałem go i chciałem wierzyć we wszystko, co mówi. Jednak coś było nie tak. Miałem iść w kierunku bólu, a on zanikał. Spróbowałem się podnieść i nie miałem z tym żadnego problemu.
-Widzisz, uzdrowiliśmy cię. Chodź, razem z nami odbudujemy na nowo świat, o jakim można było do tej pory tylko pomarzyć.
- Nie.
Momentalnie po wypowiedzeniu tych słów, moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i ponownie znalazłem się na posadzce.
- Nie czytałeś Biblii, gdybyś ją przeczytał, wiedziałbyś że wiara ma moc uzdrawiania, a ty zacząłeś wątpić. Chodź ze mną, a ból zniknie.
Teraz byłem już pewny, że demon kłamie, a ja zacząłem mu wierzyć, gdyż tego chciałem. Brak bólu i sprawność całego ciała była naprawdę kuszącą perspektywą. Teraz zaś ponownie zwijałem się z bólu.
- Nie, nie pójdę.
Widziałem jak moje nogi, wykręcają się w nienaturalny sposób i zaczynają się łamać, a kości zaczęły z nich wychodzić. Ja zaś płakałem z rozpaczy. Nie poszedłem za demonem i ponownie czekały na mnie męczarnie. Próbowałem się uspokoić, przecież byłem ateistą, więc to wszystko, co teraz się działo, nie mogło być prawdą. Musiał być to tylko jakiś okropny sen. Trzeba było się tylko wybudzić lub umrzeć i przestać istnieć. Jestem ateistą, to nie może być prawda. Mimo moich usilnych starań ani się nie wybudziłem, ani nie umarłem, wciąż czułem w każdej komórce ciała ból, którego już nie byłem w stanie znieść. Dlaczego odmówiłem demonowi, a może mówił prawdę. Jestem ateistą, nie ma żadnych demonów, Boga, jest tylko ten szalony sekciarz. Ból nie ustępował, zagościł w moim ciele na dobre i nie miał zamiaru także wzrastać.
- Jak jesteś ateistą to choć z nami. – demon jakby czytał w moich myślach.
Przecież nie będę wierzyć w Boga. On nie istnieje. Tylko dlaczego jest demon? Jeżeli on jest, to może jest i Bóg.
- Nie pójdę!
Moim ciałem targnął ostry ból, który wydawało się, iż wyrwał mi resztki płuc. I to był koniec, nie czułem już żadnego bólu. Otworzyłem oczy i spojrzałem w błękitne oczy człowieka ubranego w białe szaty. Spojrzałem na mojego uzdrowiciela.
- Przyjdzie taki czas, że uwierzysz w Boga. Możesz wstać.
Wciąż odczuwałem obawę, czy nie jest to kolejne kłamstwo demona. Czy mogłem wyjść z piekła, nie wierząc w Boga? Czy sam sprzeciw wystarczył?
- Spójrz w lustro.
Wstałem, podszedłem do lustra i jakbym zobaczył siebie sprzed kilku lat, sprzed choroby.
-A teraz ubierz się, spotkaj się z rodziną i karz im wyjechać. Zwołaj swoich doradców i niech w ciągu miesiąca sprzedają wszystkie twoje firmy, z wyłączaniem budowlanej. Potrzebujemy twoich pieniędzy, by zbudować świat od nowa.
Patrzyłem na mojego uzdrowiciela, na mojego nauczyciela i nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Czy byłem potrzebny tylko po to, by miał pieniądze na budowanie swojego imperium? Czy na tym polega moja rola, przeżyć, by dać kasę na jakieś urojenia tego faceta?
- Nie możesz we mnie wątpić choć to, co ci teraz każę, nie wygląda najlepiej. Raz mi zaufałeś i jesteś całkowicie uzdrowiony, jak drugi raz mi zaufasz, to będzie uzdrowiona dusza twoja.
Wciąż się w niego wpatrywałem i nie wiedziałem co mam powiedzieć. A gdyby go zwyczajnie wygnać? Wezwać ochronę i będzie po wszystkim. Tylko jeżeli ma on moc uzdrawiania, to jaką mocą jeszcze może dysponować?
- Czy mogę to jeszcze przemyśleć?
- Od teraz jesteś moim uczniem. Nie możesz się wycofać. Jak się jednak przekonasz, uzdrowienie zmieniło także twój sposób postrzegania świata. Zapamiętaj, kolor czerwony to gniew, żółty zaś oznacza zdradę, niebieski ci sprzyja, ale się z tobą nie zgadza. Tylko bieli możesz zaufać. Do zobaczenia za miesiąc.
Patrzyłem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Guru. Teraz jednak go tam nie było, nie było go nigdzie. Czy to możliwe by zniknął?
Ciąg dalszy może nastąpi.

2 komentarze:

  1. Trafiłem tu przypadkiem, nie spodziewałem się niczego specjalnego a muszę Ci przyznać jedno - opowiadanie jest bardzo dobre. Chcę więcej! Więcej, zwłaszcza że tekstowi brak puenty. Zostawiasz czytelnika z niedosytem, a dalsza część może być bardzo ciekawa. O co chodzi sekciarzowi? Jest wysłannikiem niebios? Jaki ma plan dla świata? Chyba, że zakończenia Ci zabrakło. Jeśli tak, rozumiem to. Sam próbuję pisać i tak jest bardzo często w moim przypadku - pojawia się wizja, ciekawe zawiązanie akcji a potem kończy się niewybuchem. Zapraszam też do oceny jednego mojego opowiadania, które opublikowałem w necie, czyli bajki na dobranoc:
    http://jest-racjonalnie.blogspot.com/2016/11/bajka-na-dobranoc.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest to druga część opowieści/książki, którą pewnie będę pisał dość długo. Zgodnie z tym co zamierzam, książka będzie powoli wchodziła w świat fanatyzmu religijnego. Serdeczne podziękowania za komentarz.

    OdpowiedzUsuń